środa, 1 maja 2013

ROZDZIAŁ 4 II


* Justin's point of view *
Za dwie godziny miał zacząć się obiad. Rodzice kazali mi ubrać się 'przyzwoicie' do sytuacji więc wyciągnąłem z szafy białą koszulę i czarny gajer
do tego czarne skórzane spodnie i białe supry. Szybko się przebrałem i chwyciłam książkę, która leżała na półce nad moim biurkiem, skoczyłem na łóżko i zagłębiłem się w lekturze. Po mniej więcej godzinie odłożyłem ją na miejsce i zszedłem do salonu. Podbiegłem do Jazzy która siedziała na kanapie i oglądała jakąś bajkę i ją podniosłem – Za ile będzie Marta ? - Jazzy zapytała patrząc na mnie swoimi wielkimi oczkami – Za około 30 minut kochanie – Pocałowałem ją w czółko i postawiłem na podłodze po czym poszedłem do kuchni , gdzie moja mama robiła masę jedzenia , a tata siedział i się jej przyglądał – Mamo – Jęknąłem patrząc na ogrom jedzenia które stało już na stole – Będzie nas tylko ósemka ,a nie całe wojsko – odparłem zabierając od niej talerz z wielkim indykiem – Wiem Justin – przerwała – ale wiesz jak to ze mną jest – zaśmiała się,a ja odstawiłem indyka na stół – tak, mamo . Wiem – Zaśmiałem się i ją przytuliłem – Wiesz że jej mama jest lekarką w pobliskim szpitalu? – zapytałem śmiejąc się – Nie, a co ? - patrzyła na mnie pytającym wzrokiem – Bo wiesz... jak ktoś się zatruje to ten ... - Mama szturchnęła mnie lekko w bok – Aż tak źle chyba nie gotuję – zaśmiała się – Idź pomóż Jaxonowi się ubrać – Wypchnęła mnie z kuchni – Okeyy, ale jak nie chciałaś mnie w kuchni to wystarczyło powiedzieć – zachichotałem i poszedłem do pokoju dzieciaków.
***


Ubieranie Jaxona okazało się bardzo trudne bo chłopiec strasznie się wiercił ,ale udało mi się go poskromić. Za chwilkę miała przyjść Marta z rodzicami więc postanowiłem poprawić swoją fryzurę . Poszedłem do łazienki chwyciłem żel do włosów i je postawiłem , po krótkim przeglądaniu się w lustrze stwierdziłem że jest dobrze i zszedłem kiedy usłyszałem dźwięk dzwonka. Podbiegłem do drzwi i je otworzyłem . Moim oczom ukazała się brobna blondynka w pięknej biało-czarnej sukience do połowy ud z miętowymi szpilkami na nogach które dodawały jej nieco wzrostu . Uściskałem ją na przywitanie, - Dzień dobry panie Lickiewicz – Wyciągnąłem rękę do jej ojca- Witam Justinie – Mężczyzna uścisnął moją dłoń, był wyższy odemnie z 10 centymetrów i miał któtko ostrzyżone czarne włosy – Miło mi panią poznać – odwruciłem się do matki Marty – Mi też miło Justinie , mów mi Lidia , dobrze ? - Kobieta uścisnęła moją dłoń, z pewnością można było stwierdzić że była matką Marty bo były do siebie niebywale podobne – Niema sprawy – uśmiechnąłem się i zaprowadziłem gości do jadalni gdzie mam z tatą nakładali już do stołu. Wszyscy się przywtaki,a Marta podeszła do dzieciaków i dała im po czekoladzie , maluchy nie omieszkaly jej za to podziękować i zaczeły ją ściskać z radości... nie powiem że nie był to śmieszny widok .

* Marta's point of view *
Minęły już z 2 godziny od kiedy przyszliśmy do Justina. Nasi rodzice nieźle się dogadują, więc sądzę że często będziemy się widywać... nie żebym narzekała czy coś. Po mojej prawej stronie siedział Justin ,a lewej mały Jaxon... znaczy siedział bo teraz wierci mi się na kolanach . Ten maluch jest naprawdę bardzo słodki . Naprzeciwko mnie siedzi moja mama po jej lewej mój tata ,a po prawej Jazzy. Mama Justina właśnie wnosiła deser kiedy usłyszałam znajomą melodię, szybko wyciągnęłam telefon z torebki i przeprosiłam – Halo? Marta ? - Usłyszałam drżący głos mamy Dominiki – Tak. Co się stało ? - zapytałam zaniepokojona – D-Dominika jest w szpitalu – urwała – Mogłabyś przyjechać ? - usłyszałam po chwili – Oczywiście szybko odpowiedziałam ,a łzy napłynęły mi do oczu . Mama Dominiki się rozłączyła , a ja szybko poszłam do jadalni – Bardzo was przepraszam ,ale muszę szybko jechać do szpitala – odezwałam się ,a wszyscy odwrócili się w moją stronę – M-Mama mojej przyjaciółki właśnie do mnie zadzwoniła i powiedziała że Dominika leży w szpitali – Powiedziałam przez łzy zanim ktokolwiek zdążył zapytać co się stało – Podwiozę cię – Justin wstał z krzesła i podszedł do mnie – Mógłbyś?– Popatrzyłam w jego piękne czekoladowe oczy – Oczywiście ... bo w końcu też chciałbym dowiedzieć się co się stało Dominice – Przytulił mnie i zwrócił się do rodziców- Nie pogniewacie się jak pożyczę auto ? - zapytał – No pewnie – Ojciec rzucił mu kluczyki i wyszliśmy.
______________________________
BARDZO WAS PRZEPRASZAM ŻE TAK
DŁUGO NIE DODAWAŁAM 
ALE PO PROSTU NIE MIAŁAM 
WENY ... 
Naszła mnie dopiero wczoraj na KOSS'ie 
(WOSS)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz