piątek, 17 maja 2013
czwartek, 16 maja 2013
ROZDZIAŁ 6
* Justin's POV *
Jechaliśmy
strasznie wolno, bo był strasznie wielki korek. Nie mam pojęcia
skąd o 6 rano wzięło się tyle samochodów. Gdańsk jest faktycznie
dużym miastem w porównaniu do Stratford, ale nigdy nigdy nie
widziałem takiego korku ... Nawet w Toronto. Gdy w końcu
dojechaliśmy pod dom Marty , ona nadal spała. Próbowałem ją
obudzić, ale miała tak mocny sen że nic nie działało.Więc
wziąłem ją na ręce, a ona oplotła moją szyję swoimi ramionami
i wtuliła się we mnie. Jej rodzice chyba widzieli że idę bo drzwi
otworzyły się przede mną, a w drzwiach stanęła jej mama. Kobieta
przesunęła się wpuszczając mnie do środka – Gdzie jest jej
pokój ? - zapytałem szeptem – Wejdź na pierwsze piętro i
pierwsze drzwi po lewej – słabo się uśmiechnęła. Kiedy już
zchodziłem na dół usłyszałem znowu głos jej mamy – Prześpij
się trochę, bo nie sądzę żebyś dzisiaj choć trochę spał –
przerwała – zadzwonię do twoich rodziców i ich poinformuję że
jesteś u nas – dokończyła – Dziękuję za propozycję, ale
chyba jednak wrócę do domu – grzecznie odmówiłem – Ale ja nie
pozwolę ci jechać samochodem w tym stanie – powiedziała –
Niech pani będzie – jęknąłem, na co kobieta się cicho zaśmiała
– Choć zaprowadzę cię do pokoju w którym możesz spać –
powiedziała prowadząc mnie na górę.
* Marta's POV *
* Marta's POV *
Obudziły
mnie promienie słońca wpadające przez okno. Leżałam zaplątana w
moją mięciutką kołdrę ... Moment ... Przecież ja zasnęłam w
samochodzie Jus'a ... Może mnie przyniósł do łóżka . W sumie,
możliwe. Wygramoliłam się z łóżka i stanęłam przed lustrem
które stoi w rogu pokoju. No tak ... Dalej jestem w tej samej
sukience co wczoraj. Wyciągnęłam z szafy ten zestaw i wyszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i
uczesałam. Kiedy schodziłam na dół po schodach usłyszałam
rozmowę – Ja już muszę wracać do domu psze pani. Do widzenia.
Do widzenia
Justin – usłyszałam głos mojej mamy, po czym usłyszałam
zamykające się drzwi i ryk silnika. Stałam tak w miejscu przez
jakiś czas i zastanawiałam się co Jus robił w moim domu o 15. - O
już wstałaś – usłyszałam kiedy weszłam do kuchni.
Uśmiechnęłam się do mamy słabo po czym ziewnęłam. - Zrobiłam
ci płatki z mlekiem – wskazała na mały stół stojący pod oknem
na którym stałą mała miska z żaroodpornego szkła. - Dziękuję
– odparłam siadając przy stole.- Jesteście parą ? - zapytała
moja mama na co ja wyplułam mleko wprost przed siebie i popatrzyłam
na nią z wytrzeszczonymi oczami – N..N-zaczęłam się jąkać –
Nie – Dalej na nią patrzyłam – Ahhh... To szkoda bo pasujecie
do siebie – uśmiechnęła się."Boże co ta kobieta gada ? Na
mózg jej padło ?" pomyślałam. - Mamo – jęknęłam – No
już. Tylko mówię – dalej się uśmiechała – Zawieziesz mnie do
Domi ? - zapytałam sprzątając to co zrobiłam chwilę temu – Za
le chcesz jechać ? - zapytała – Jak najszybciej – odparłam –
Dobrze, jak dokończysz śniadanie to możemy jechać. - Zjadłam
śniadanie najszybciej jak się dało i wybiegłam z domu. Oczywiście
stałam przed samochodem ze 2 minuty bo mama szukała kluczy. W czasie
drogi dowiedziałam się,że Jus u nas nocował bo mama nie chciała
go wypuścić ... No tak . Cała ona, z Marcinem było to samo ... -
Nie wysiadasz ? - Głos mamy wyrwał mnie z zamyślenia – Umm.. -
urwałam – JA tak . A ty nie ? - zapytałam – Nie. Muszę coś
załatwić na mieście. Pozdrów ode mnie mamę Dominiki i Dominikę
– uśmiechnęła się – No to papa – przytuliłam ją i
wysiadłam z samochodu. Od razu ruszyłam w stronę recepcji. -
Przepraszam w której sali leży Dominika Jurczyńska ? - Zapytałam
drobną kobietę za ladą – Pani z rodziny ? - zapytała – Nie,
ale jestem jej przyjaciółką – Szybko odparłam – kobieta
popatrzyła na mnie – drugie piętro sala 39 – Podziękowałam
jej i pobiegłam do windy. Wcisnęłam guzik z numerkiem 2. Ku mojemu
zdziwieniu winda jechała dosyć szybko.
***
***
-
No co ty ? - zaśmiała się – Zapytała czy jesteście razem ? -
Domi aż płakała ze śmiechu – Yep – też się zaśmiałam.
Opowiedziałam jej wszystko co się u mnie działo od wczorajszego
poranka. Chociaż w sumie powiedziałam jej też o tym jak wyszłam z
Jusem i dzieciakami do parku. - Ej.- pokazała palcem że mam się do
mniej schylić – Wydaje mi się że podobasz się Justin'owi –
powiedziała całkiem poważnie – Żartujesz sobie chyba ? -
prychnęłam – Spójrz na mnie . Jestem mega brzydka. Czemu miałabym
się spodobać takiemu ciachu jak Justin ? - zaśmiałam się – Weź
już skończ. Jesteś najładniejszą dziewczyną w mieście. - lekko
ją szturchnęłam – Ałłłć – zaśmiała się- sorry –
przerwałam – not sorry – zaśmiałyśmy się – A tak w ogóle
to ten... Kiedy wychodzisz ? - zapytałam – Doktor powiedział że
jeszcze muszę zostać tydzień na obserwacji – jęknęła – nie
wyrobie tu – dalej jęczała – Ale ja będę do ciebie wpadać i
Justin taż – uśmiechnęła się – Nice – zaczęła kiwać
głową – Świruska- zaśmiałyśmy się . - Noto ten . Ja już
muszę lecieć kochana – przytuliłam ją – papa piękna –
pożegnała się.
_________________________________________
Sorry że dodaje dopiero teraz
dodałam 6 rozdział
ale brak weny :(
Za tydzień na 100% nie dodam
następnego bo jadę
do Poznania i ogólnie
tam w okolicy będę
bo wycieczkę mam .
tak że sorrkii :(
Czytasz = komentujesz
sobota, 4 maja 2013
ROZDZIAŁ 5
Przez
całą drogę do szpitala płakałam, a Justin starał się mnie
pocieszyć. Nawet nie wiem po jak długo tu jechaliśmy. Cały czas
myślałam o tym co mogło się stać Dominice że aż wylądowała w
szpitalu. Fakt , Doma była czasami niezdarna i robiła sobie masę
siniaków ,ale nigdy nic poważnego jej się nie stało. - Dzięki
Bogu już jesteś!- Krzyk mamy Domy wyrwał mnie z zamyśleń –
D-Dzień dobry – Posłałam słaby uśmiech kobiecie – Dzień
dobry pani, Jestem Justin kolega Dominiki – Brunet odezwał się –
Miło cię poznać Justin – Niewielka szatynka uścisnęła jego
rękę – C-czy mogę – przerwałam – Czy mogę wiedzieć co się
stało Domie ? - Zapytałam – O-Ona szła do sklepu i – Kobieta
zalała się łzami – s-samochód ją potrącił – Przytuliłam
ją. Mama Domy jest dla mnie jak druga matka, bo dosyć często w
ciągu ostatnich 2 lat nocowałam u Domy –C-czy ona żyje ? -
Justin zapytał przerażony – Tak. W tej chwili nie wiem nic więcej
ponieważ wzięli ją na blok operacyjny – Jej mama mówiła wciąż
płacząc mi na ramieniu .
***
Minęły już
dobre 3 godziny od kiedy przyjechaliśmy do szpitala i dalej nic nie
wiemy co z Domą ... Przez ten cały czas walczyłam z sennością ,
nie chciałam zasnąć . To jest trochę dziwne bo jest dopiero 21
... - Pani Jurczyńska ? - Średniego wzrostu mężczyzna w kitlu
podszedł do mamy Domy – Tak . C-czy mogę wiedzieć co się dzieje
z moją córką ? - zapytała – Stan pani córki jest stabilny i
jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – Obydwie odetchnęłyśmy
– Widzicie mówiłem że będzie dobrze – Justin odezwał
przytulając mnie – Dominika powinna teraz dużo odpoczywać.
Zatrzymamy ją na tydzień na obserwacji – Mężczyzna oznajmił i
poszedł w głąb korytarza. - Nie płacz już – Justin kreślił
koła na moich plecach ciągle mnie przytulając – Dominika żyje i
ma się dobrze – słabo się uśmiechnął – A co będzie jak jej
stan się pogorszy ? - Jeszcze bardziej zaczęłam płakać – Ja
się załamie jak ją stracę ! - przerwałam – Wystarczy że
straciłam brata – Wyrwałam się z uścisku Justina i pobiegłam
do łazienki. - Marta, wyjdź . Ucieczka niczego nie zdziała. To nie
jest wyjście – urwał – nie możesz uciekać od tego co cię
rani, doprowadza do smutku . To i tak prędzej czy później cię
znajdzie – Wyszłam z łazienki cała we łzach i mocno go
przytuliłam. Nie wiem jak on to robi. Umie mnie rozbawić , uspokoić
i sprawić że się rumienie ... - shhhhhhh... - Justin uspokajał
mnie.* Justin's POV *
Nie mogłem znieść widoku płaczącej Marty . To było jak cios w serce. Dlatego trochę mi ulżyło kiedy w końcu zasnęła. Dziewczyna wtuliła soją piękną twarzyczkę w mój tors i oplotła mnie swoimi rączkami. Wygląda tak pięknie . - Śpi ? - Pani Jurczyńska podeszła do nas – Tak- odpowiedziałem szeptem – To dobrze. Nie powinna się tak stresować - urwała – ona już dużo przeszła.- powiedziała szepcząc – A tak w ogóle to co się stało z jej bratem ? - zapytałem po chwili namyślenia – On zginął w karambolu 2 lata temu.
-Ohhh
– zrobiłem minę w stylu :O – Marta bardzo to przeżyła, bardzo
kochała Marcina- jej głos zanikł – Ile masz lat ? - trochę mnie
zdziwiła tym pytaniem – 18 – odparłem – Marcin w tym roku
skończyłby 19 – poczułem jak Marta zaczęła się wiercić –
yyyy – Marta jęknęła – o popatrzcie kto się w końcu obudził
– zachichotałem – Która godzina ? -zapytała przeciągając się
– 5:30 – powiedziałem patrząc na swojego iPhona – Zawieść
cię do domu ? - Zapytałem – Jakbyś mógł – ziewnęła – no
to idziemy, do zobaczenia pani – pożegnałem się – Do widzenia
Justin. Trzymaj się Marta – przytuliła się do nas . Po chwili
siedzieliśmy w samochodzie – Justin – Marta znowu ziewnęła –
Huh?
- Obudzisz mnie jak będziemy na miejscu ? - zapytała – Okey – odparłem włączając silnik.
- Obudzisz mnie jak będziemy na miejscu ? - zapytała – Okey – odparłem włączając silnik.
_________________________________
Sorry że taki krótki
Postaram się napisać
następny rozdział
jak najszybciej
x
środa, 1 maja 2013
ROZDZIAŁ 4 II
*
Justin's point of view *
Za dwie godziny miał zacząć się obiad. Rodzice kazali mi ubrać się 'przyzwoicie' do sytuacji więc wyciągnąłem z szafy białą koszulę i czarny gajer do tego czarne skórzane spodnie i białe supry. Szybko się przebrałem i chwyciłam książkę, która leżała na półce nad moim biurkiem, skoczyłem na łóżko i zagłębiłem się w lekturze. Po mniej więcej godzinie odłożyłem ją na miejsce i zszedłem do salonu. Podbiegłem do Jazzy która siedziała na kanapie i oglądała jakąś bajkę i ją podniosłem – Za ile będzie Marta ? - Jazzy zapytała patrząc na mnie swoimi wielkimi oczkami – Za około 30 minut kochanie – Pocałowałem ją w czółko i postawiłem na podłodze po czym poszedłem do kuchni , gdzie moja mama robiła masę jedzenia , a tata siedział i się jej przyglądał – Mamo – Jęknąłem patrząc na ogrom jedzenia które stało już na stole – Będzie nas tylko ósemka ,a nie całe wojsko – odparłem zabierając od niej talerz z wielkim indykiem – Wiem Justin – przerwała – ale wiesz jak to ze mną jest – zaśmiała się,a ja odstawiłem indyka na stół – tak, mamo . Wiem – Zaśmiałem się i ją przytuliłem – Wiesz że jej mama jest lekarką w pobliskim szpitalu? – zapytałem śmiejąc się – Nie, a co ? - patrzyła na mnie pytającym wzrokiem – Bo wiesz... jak ktoś się zatruje to ten ... - Mama szturchnęła mnie lekko w bok – Aż tak źle chyba nie gotuję – zaśmiała się – Idź pomóż Jaxonowi się ubrać – Wypchnęła mnie z kuchni – Okeyy, ale jak nie chciałaś mnie w kuchni to wystarczyło powiedzieć – zachichotałem i poszedłem do pokoju dzieciaków.
Za dwie godziny miał zacząć się obiad. Rodzice kazali mi ubrać się 'przyzwoicie' do sytuacji więc wyciągnąłem z szafy białą koszulę i czarny gajer do tego czarne skórzane spodnie i białe supry. Szybko się przebrałem i chwyciłam książkę, która leżała na półce nad moim biurkiem, skoczyłem na łóżko i zagłębiłem się w lekturze. Po mniej więcej godzinie odłożyłem ją na miejsce i zszedłem do salonu. Podbiegłem do Jazzy która siedziała na kanapie i oglądała jakąś bajkę i ją podniosłem – Za ile będzie Marta ? - Jazzy zapytała patrząc na mnie swoimi wielkimi oczkami – Za około 30 minut kochanie – Pocałowałem ją w czółko i postawiłem na podłodze po czym poszedłem do kuchni , gdzie moja mama robiła masę jedzenia , a tata siedział i się jej przyglądał – Mamo – Jęknąłem patrząc na ogrom jedzenia które stało już na stole – Będzie nas tylko ósemka ,a nie całe wojsko – odparłem zabierając od niej talerz z wielkim indykiem – Wiem Justin – przerwała – ale wiesz jak to ze mną jest – zaśmiała się,a ja odstawiłem indyka na stół – tak, mamo . Wiem – Zaśmiałem się i ją przytuliłem – Wiesz że jej mama jest lekarką w pobliskim szpitalu? – zapytałem śmiejąc się – Nie, a co ? - patrzyła na mnie pytającym wzrokiem – Bo wiesz... jak ktoś się zatruje to ten ... - Mama szturchnęła mnie lekko w bok – Aż tak źle chyba nie gotuję – zaśmiała się – Idź pomóż Jaxonowi się ubrać – Wypchnęła mnie z kuchni – Okeyy, ale jak nie chciałaś mnie w kuchni to wystarczyło powiedzieć – zachichotałem i poszedłem do pokoju dzieciaków.
***
Ubieranie
Jaxona okazało się bardzo trudne bo chłopiec strasznie się
wiercił ,ale udało mi się go poskromić. Za chwilkę miała
przyjść Marta z rodzicami więc postanowiłem poprawić swoją
fryzurę . Poszedłem do łazienki chwyciłem żel do włosów i je
postawiłem , po krótkim przeglądaniu się w lustrze stwierdziłem
że jest dobrze i zszedłem kiedy usłyszałem dźwięk dzwonka.
Podbiegłem do drzwi i je otworzyłem . Moim oczom ukazała się
brobna blondynka w pięknej biało-czarnej sukience do połowy ud z
miętowymi szpilkami na nogach które dodawały jej nieco wzrostu .
Uściskałem ją na przywitanie, - Dzień dobry panie Lickiewicz –
Wyciągnąłem rękę do jej ojca- Witam Justinie – Mężczyzna
uścisnął moją dłoń, był wyższy odemnie z 10 centymetrów i
miał któtko ostrzyżone czarne włosy – Miło mi panią poznać –
odwruciłem się do matki Marty – Mi też miło Justinie , mów mi
Lidia , dobrze ? - Kobieta uścisnęła moją dłoń, z pewnością
można było stwierdzić że była matką Marty bo były do siebie
niebywale podobne – Niema sprawy – uśmiechnąłem się i
zaprowadziłem gości do jadalni gdzie mam z tatą nakładali już do
stołu. Wszyscy się przywtaki,a Marta podeszła do dzieciaków i
dała im po czekoladzie , maluchy nie omieszkaly jej za to
podziękować i zaczeły ją ściskać z radości... nie powiem że
nie był to śmieszny widok .
* Marta's point of view *
Minęły już z 2 godziny od kiedy przyszliśmy do Justina. Nasi rodzice nieźle się dogadują, więc sądzę że często będziemy się widywać... nie żebym narzekała czy coś. Po mojej prawej stronie siedział Justin ,a lewej mały Jaxon... znaczy siedział bo teraz wierci mi się na kolanach . Ten maluch jest naprawdę bardzo słodki . Naprzeciwko mnie siedzi moja mama po jej lewej mój tata ,a po prawej Jazzy. Mama Justina właśnie wnosiła deser kiedy usłyszałam znajomą melodię, szybko wyciągnęłam telefon z torebki i przeprosiłam – Halo? Marta ? - Usłyszałam drżący głos mamy Dominiki – Tak. Co się stało ? - zapytałam zaniepokojona – D-Dominika jest w szpitalu – urwała – Mogłabyś przyjechać ? - usłyszałam po chwili – Oczywiście szybko odpowiedziałam ,a łzy napłynęły mi do oczu . Mama Dominiki się rozłączyła , a ja szybko poszłam do jadalni – Bardzo was przepraszam ,ale muszę szybko jechać do szpitala – odezwałam się ,a wszyscy odwrócili się w moją stronę – M-Mama mojej przyjaciółki właśnie do mnie zadzwoniła i powiedziała że Dominika leży w szpitali – Powiedziałam przez łzy zanim ktokolwiek zdążył zapytać co się stało – Podwiozę cię – Justin wstał z krzesła i podszedł do mnie – Mógłbyś?– Popatrzyłam w jego piękne czekoladowe oczy – Oczywiście ... bo w końcu też chciałbym dowiedzieć się co się stało Dominice – Przytulił mnie i zwrócił się do rodziców- Nie pogniewacie się jak pożyczę auto ? - zapytał – No pewnie – Ojciec rzucił mu kluczyki i wyszliśmy.
Minęły już z 2 godziny od kiedy przyszliśmy do Justina. Nasi rodzice nieźle się dogadują, więc sądzę że często będziemy się widywać... nie żebym narzekała czy coś. Po mojej prawej stronie siedział Justin ,a lewej mały Jaxon... znaczy siedział bo teraz wierci mi się na kolanach . Ten maluch jest naprawdę bardzo słodki . Naprzeciwko mnie siedzi moja mama po jej lewej mój tata ,a po prawej Jazzy. Mama Justina właśnie wnosiła deser kiedy usłyszałam znajomą melodię, szybko wyciągnęłam telefon z torebki i przeprosiłam – Halo? Marta ? - Usłyszałam drżący głos mamy Dominiki – Tak. Co się stało ? - zapytałam zaniepokojona – D-Dominika jest w szpitalu – urwała – Mogłabyś przyjechać ? - usłyszałam po chwili – Oczywiście szybko odpowiedziałam ,a łzy napłynęły mi do oczu . Mama Dominiki się rozłączyła , a ja szybko poszłam do jadalni – Bardzo was przepraszam ,ale muszę szybko jechać do szpitala – odezwałam się ,a wszyscy odwrócili się w moją stronę – M-Mama mojej przyjaciółki właśnie do mnie zadzwoniła i powiedziała że Dominika leży w szpitali – Powiedziałam przez łzy zanim ktokolwiek zdążył zapytać co się stało – Podwiozę cię – Justin wstał z krzesła i podszedł do mnie – Mógłbyś?– Popatrzyłam w jego piękne czekoladowe oczy – Oczywiście ... bo w końcu też chciałbym dowiedzieć się co się stało Dominice – Przytulił mnie i zwrócił się do rodziców- Nie pogniewacie się jak pożyczę auto ? - zapytał – No pewnie – Ojciec rzucił mu kluczyki i wyszliśmy.
______________________________
BARDZO WAS PRZEPRASZAM ŻE TAK
BARDZO WAS PRZEPRASZAM ŻE TAK
DŁUGO NIE DODAWAŁAM
ALE PO PROSTU NIE MIAŁAM
WENY ...
Naszła mnie dopiero wczoraj na KOSS'ie
(WOSS)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)